Czas wolny
Przyjęcia
Otrzymanie zaproszenia na przyjęcie to jedyny sposób, by w nim uczestniczyć, gdyż jest więcej niż pewne, że nie masz zamiaru wydawać własnego - zyski są niewspółmierne w stosunku do kłopotów. Dojrzała i dostatecznie pewna siebie kobieta nie musi ciągle udowadniać garstce kretynów, że naprawdę świetnie gotuje.
Przyjęcia są zmorą ludzi leniwych, należy ich unikać lub się z nich wykręcić, gdy to tylko możliwe. Ale prędzej czy później dopadnie cię jakaś zawzięta gospodyni, która koniecznie chce cię uraczyć pieczonym pstrągiem po prowansalsku. Jest to danie obrzydliwe pod każdym względem, jest też źródłem poważnego zakłopotania tych, którzy dowiadują się, że będą musieli to zjeść. Ale nic na to nie poradzisz, choćbyś padł trupem.
Znajdujesz się więc oto - ty, osoba leniwa - na przyjęciu i wytrzeszczasz oczy na swojego pstrąga, który także wytrzeszcza ślipia na ciebie.
Większość z obecnych tam ludzi nigdy się przedtem nie spotkała, a niektórzy, być może i ty, są na swego rodzaju randce w ciemno, która, jak dobrze wiesz, nigdy do niczego nie doprowadziła. Po prostu zawsze dostawałeś jedynie opis kandydatki od gospodyni.
Konwersacja z tą ostatnią wyglądała mniej więcej tak:
- Och, (wstaw tu swoje imię), ja po prostu umieram z niecierpliwości, tak bardzo chcę, żebyś poznał Krysię. Koniecznie musicie się spotkać. Macie tak wiele ze sobą wspólnego.
- Co na przykład?
- No... jest bardzo dobra... nie troszczy się zbytnio o pracę... ma podobnie niefrasobliwy do niej stosunek, jak ty... nie zawraca sobie głowy, by wyglądać elegancko... i dzięki temu ma masę czasu.
- Ładna?
- Cóż, tak mi się wydaje. Franek nie jest taki pewny.
- Franek mówi, że powinienem poznać Leokadię. Widziałem jej zdjęcie. Jest w moim typie...
- Leokadię? Och, nie! Leokadia to skończona kokota. Wysokie obcasy, obcisłe ubrania, wszystkie te głupstwa. A do tego taka zarozumiała, bo każdy mówi, że wygląda jak Marilyn Monroe. Znienawidziłbyś ją.
- Tak...?
Twój pstrąg wystygł, a Krysia nie jest dla ciebie, zresztą po kilku dalszych lampkach wina nie potrafisz faktycznie powiedzieć, kto jest kto.
Dwie leniwe osoby siedzące obok siebie nie są stworzone do prowadzenia ożywionej dyskusji i treść tej konwersacji jest, delikatnie mówiąc, bezładna.
Wszyscy inni paplają jeden przez drugiego i gdyby ktoś posłuchał tego z taśmy, przysiągłby, że nagrano ją na indyczej fermie. Ty zaś powinieneś postępować tak samo, jak na zebraniach w firmie, tzn. śnić na jawie, zasypiając dopiero wtedy, gdy ewentualnie wysiądzie ci mózg, zamkną się oczy, a głową uderzysz o stół. Wtedy możesz mieć tylko nadzieję, że, zanim się to zdarzy, ktoś przezornie odsunie pstrąga.